wtorek, 15 marca 2016

Miłość prosto z przedszkola! SPECJAL rozdział 7

No to nadszedł mój upragniony rozdział specjalny <3 Dlaczego specjalny? Bo jest najdłuższy i w tym oto rozdziale nie ma narracji Chanyeola! W tym rozdziale ujrzycie całą historię z innej perspektywy! :D Miłego czytania! 

Kończyłam właśnie moją zmianę w kawiarni.  Spojrzałam na zegarek. Wybiła równa 15.  Ruszyłam do szatni przebrać się z roboczego stroju.  Rozpuściłam włosy i byłam gotowa do wyjścia.  Pożegnałam się z współpracownikami i  pobiegłam na autobus. Na szczęście byłam przed czasem. Nie czekałam długo na niego.  Wsiadłam do środka, zajęłam miejsce obok jakiejś starszej pani. Byłam ciekawa, czy dziś też go spotkam. Szybko jednak się otrząsałam. Nie mogę o nim myśleć w ten sposób! Za pewne nie wychowuje sam tego dziecka… Ach!  Wypuściłam  powietrze z ust. Masz pecha do facetów, naprawdę Ho. W oddali ujrzałam mój przystanek. Wstałam, podchodząc do wyjścia. Po zatrzymaniu się wystrzeliłam jak błyskawica. Musiałam zdążyć, dziś wyjątkowo zostałam dłużej w pracy o 15 minut. Nadrabiałam godziny, które ostatnio poświęciłam na zdrowie małego. Byłam już na przeciwko przedszkola. Zauważyłam, że przy wejściu stoi brunet. Obok niego był chyba jakiś kolega w okularach przeciwsłonecznych. Znowu. Już chyba trzeci, ale z jednej strony dobrze, że nie przychodził ze swoją dziewczyną. O czym ty myślisz Jung? To nie twoja liga, zapomnij o tym!  Podeszłam do nich.
-Witaj Chan.- Zaczęłam nie pewnie stając obok.
-O  cześć Ho!- Przytulił mnie na powitanie. Musiałam wstrzymać się od emocji. Byłam prze szczęśliwa. -To jest mój przyjaciel Su…- Chciał już go przedstawić, jednak z niewiadomych przyczyn zamilkł.
-Jestem Suho, a dokładnie to znajomi mnie tak nazywają.-  Szatyn podał mi dłoń czule się uśmiechając.
-Miło mi. Jestem Lee Ho Jung.- Odwzajemniłam uśmiech, podając mu dłoń. Nastała głęboka cisza.
-Maluchy zaraz kończą  zajęcia, co nie?- Spytałam przełamując tą dziwną przerwę.
-Tak, może już wejdźmy do środka?- Zaproponował Chan. I tak zrobiliśmy.
-Dzień Dobry!- Przywitaliśmy się z panią recepcjonistką.
-O miło was widzieć. Dzieci zaraz wyjdą.- Odpowiedziała starsza kobieta. -Wiecie co, jak ja bym chciała być młoda tak jak wy.- Westchnęła. -I też być tak słodką parą.- Na twarzy Chana pojawiło się zdziwienie, a ja zrobiłam się cała czerwona.
-Ale my…- Zaczęliśmy jednocześnie. Kątem oka ujrzałam jak jego kolega się z nas śmieje.
-Ach! Wy młodzi tylko byście wszystkiemu zaprzeczali.- Machnęła ręką, po czym wróciła do czytania jakiegoś magazynu. Stałam jak słup soli, czując ciepło na obu policzkach. Brunet wyglądał jak burak. Pierwszy raz go takiego widziałam. Delikatnie zachichotałam. Zauważył to, przez co podrapał się po tyle głowy, wysyłając do mnie szeroki uśmiech. Uroczy widok. Serce mi przyspieszyło w dodatku się speszyłam i spuściłam wzrok na podłogę. Na ziemię postawił mnie Jin, który przybiegł prosto do mnie, przytulając moje nogi.
-Mamo! Czemu wyglądasz jak pomidor?- Przyjaciel od Chana miał ubaw po pachy.
-Hyung też tak wygląda!- Dodał malec wykazując na twarz bruneta palcem.
-To dlatego, że jest nam gorąco!- Wymyśliłam pierwszą lepszą wymówkę.
-Tak, to prawda.- Potwierdził Chan. Szkraby spojrzały z niedowierzaniem, ale szybko przyjęły to do wiadomości.
-No to będziemy się…- Chciałam się pożegnać, jednak Suho wszedł mi w zdanie.
-Zanim pójdziesz, oczywiście jeśli masz czas… Moglibyśmy pójść na lody? Jest ładna pogoda i dzieciaki mogłyby się jeszcze trochę pobawić.- Zaproponował szatyn. Nie byłam pewna czy powinnam.
-To co idziesz z nami?- Dopytał mnie Chan. Gdy usłyszałam, że pyta mnie on, chciałam wykrzyczeć radosne tak. Jednak dałam radę się powstrzymać.
-No niech będzie, w końcu nie mam nic innego do roboty.- Po obu chłopakach było widać, że się cieszyli, tylko dlaczego? Postanowiłam to zignorować.
Gdy wyszliśmy Suho złapał maluchy za rączki. Soo Hee za prawą, a Jin Wooka za lewą. Przyspieszyli strasznie. Byli od nas o jakieś trzy metry dalej, przez co było mi niezręcznie będąc sam na sam z Chanem. Nie odzywaliśmy się do siebie ani jednym słowem. Musiałam złamać tą ciszę.
-Wiesz co...- Zaczęliśmy oboje. Spojrzałam na niego, a on na mnie.
-To może ty pierwsza?- Zasugerował.
-Em..albo ty?- Odpowiedziałam, odwracając wzrok na dzieciaki idące z Suho.
-Lepiej ty zacznij. - Nie chciało mi się z nim kłócić, więc się zgodziłam.
-No to dlaczego wcześniej cię tutaj nie widywałam?- Zastanawiało mnie to od dawna. Nigdy nie widziałam by on przychodził po Soo Hee.
-Długa historia, teraz jednak żałuje, że nie przychodziłem po nią wcześniej.- Spojrzałam na niego. Uśmiechnął się w bardzo uroczy sposób. Poczułam delikatne ciepło na sercu.
-Dlaczego?- Zapytałam, bojąc się jego odpowiedzi.
-Nie poznałbym ciebie.- Czułam jak na twarzy pojawiają się mi rumieńce. Uśmiechnęłam się, Po czym zmieniliśmy temat.


#xoxo


Dotarli wraz z Suho pod lodziarnie.
-No to dzieciaki. Mam do was prośbę.- Zaczął hyung, kucając do nich.
-Zauważyliście, że Ho Jung noona i Chan hyung czują coś do siebie?- Dziewczynka spojrzała wraz z Jinem na siebie, po czym przytaknęli.
-Oni się kochają tak jak ja z Jinem!- Zawołała, następnie przytuliła się do chłopczyka.  
-O! Właśnie tak! No to mam taką prośbę. Kupię wam po lodzie, ale im kupie dużego jednego loda…
-I w czym mamy ci pomóc? Wiesz hyung my nie mamy pieniążków.- Przerwał Jin starszemu w wypowiedzi.
-Ale nie o to chodzi. bo oni mogą się nie zgodzić by przyjąć tego, więc pomożecie mi ich namówić?- Dzieci kiwnęły głowami na tak.


#xoxo


-Hej! Chodźcie tutaj!- Krzyknął szatyn w naszą stronę. Stał akurat pod budką z lodami w ręce. Przyjrzałam się mu bardziej i zaintrygowały mnie jego okulary. Po co mu były one jak słońce wcale nie świeciło na tyle mocno, by nościć przeciwsłoneczne okulary?
-Chan? Po co twojemu koledze okulary?- Zapytałam, za nim jeszcze do niego dotarliśmy.
-Ach to, nie mogę zbytnio o tym gadać.- Mruknął ponuro.
-Rozumiem, no to pośpieszmy się!- Chwyciłam za jego dłoń i zaciągnęłam go pospiesznie pod lodziarnię. Po czym błyskawicznie puściłam jego dłoń.
-Nareszcie! Ile czekać można. To jest wasz lód.- Chłopak skierował w naszą stronę duży włoski lód oblany czekoladową polewą oraz posypany posypką z serduszek.
-Nasz?- Chan spojrzał nie zrozumiale na kolegę.
-Tak, wasz. Chciałem wam kupić oddzielnie, ale gdy pokazałem na was pani od budki… To ona zrobiła dla was lód dla par, nie mogłem jej odmówić go wziąć, bo go już zrobiła, a ja sam nie dałbym rady go zjeść.- Tłumaczył się. Kiedy wysłuchaliśmy go do końca, na naszych twarzach pojawiły się buraki.
-Em… Ale jak…- Lekko się zacinałam.
-Hyung za to dużo zapłacił mamo! musicie to przyjąć!- na moje nogi zawiesił się Jin, patrzący tymi swoimi słodkimi oczkami.
-No dobra.- Odparłam równocześnie z Chanem. On wziął go do ręki.
-A mogę z dzieciakami iść tam na plac zabaw?- Wskazał na miejsce na przeciwko budki. -Wy byście sobie usiedli tu na ławce i grzecznie zjedli loda.- Pokazał nam ławkę obok budeczki.
-Tylko uważaj na nie.- Burknął Park. Po tych słowach jego kolegi wraz z dzieciakami już nie było.
-Masz, zjedz tyle ile dasz radę. Ja dokończę resztę.- Wręczył mi do ręki wafel, po czym usiadł na ławce. Zrobiłam to co on. Powoli zaczynałam kosztować, ale nie mogłam tak jeść, gdy on na mnie patrzył.
-Weź gryza.- Skierowałam go w stronę bruneta. -Nie umrę od tego, jeśli zjem go też po tobie.- Poliki mnie strasznie piekły, a serce delikatnie przyspieszyło. Nagle zauważam jak bierze bardzo seksownego gryza. O matko, czy on chce by mi serce wyskoczyło?! Gdy skończył szybko zabrałam od niego loda i obróciłam się w  z powrotem na miejsce.
-Dziękuje.- Usłyszałam z boku jak mruknął.
-N..ni..ie ma za co.- Zająknęłam się, wtapiając się w lód. Niespodziewanie poczułam na twarzy dotyk dłoni Chana. Zwrócił moją głowę w jego stronę. Następnie starł kciukiem czekoladową polewę z mojego nosa. Patrzyłam na niego uważnie, zauważając, że on zlizuje tę polewę z palca. Zrobiło mi się strasznie gorąco. Oddałam mu bardzo gwałtownie loda.
-Nie dam już rady go zjeść.- Kątem oka zauważyłam zdziwienie namalowane na jego twarzy.
-Pierwszy raz widzę cię taką rozproszoną.- Wybąknął z uniesionymi kącikami ust do góry. Zapewne myśli, że jestem śmieszna.
-Cieszę się, że mogę poznać twoje każde reakcje.- Mruknął spod nosa. Zszokowana spojrzałam znowu na niego. Zahipnotyzował mnie swoimi piwnymi oczętami. Znowu czuję rękę na kości policzkowej. Zbliżał mnie nią do jego twarzy.
-Mamusiu!!! Hyung!!!- Przerwał nam krzyk Jina, który biegł w naszą stronę.
-Co jest?- Zapytałam spanikowana.
-No bo Suho hyung...On… Utknął na platformie! Próbowaliśmy go wypchać i wyciągnąć, ale to nic nie dało. Soo Hee mnie po was przysłała!- Malec był strasznie zdyszany. A mi chciało się śmiać, zresztą Chanowi chyba też. Zrobiliśmy o co mały prosił. Na miejscu zastaliśmy Suho i Soo Hee, która dopingowała go. On utknął na wąskim wyjeździe zjeżdżalni, najwidoczniej był dla niego za wąski. Bardzo zabawny widok. Wraz z Chanem wybuchliśmy rechotem.
-Tak, wiem bardzo śmiesznie wyglądam.- Odparł z ironią szatyn. Chan dał końcówkę loda małej Soo Hee, po czym oboje pomogliśmy Suho. Nie trwało to długo. Spojrzałam na zegarek zbliżała się 17.
-Robi się późno, więc będę się już zbierać z Jinem. Dziękuje za cudowny dzień.- Pożegnałam się z nimi i poszłam w stronę domu. Nie przewidywanie poczułam dłoń na ramieniu. Był to chłopak w słonecznych okularach.
-Chciałem się zapytać o twój numer. Nie jest on dla mnie tylko dla Chany… Znaczy Chana.- Zerknęłam za niego i zauważyłam, że brunet wraz z małą byli o 5 metrów dalej. Chwilę się zastanawiałam.- Wiesz on jest trochę nieśmiały w takich sprawach.- Spojrzałam zdziwiona na szatyna. On? Nieśmiały? Prawie mnie dziś zabił swoim seksapilem. Ale no dobra niech będzie.
-No okej.- Następnie podałam mu swój numer.
-To ja już będę wracał do niego! Jeszcze będzie o ciebie zazdrosny.- Ostatnie słowa znowu spowodowały wypieki na policzkach. Szybko się otrząsnęłam.
-Mały, musisz oduczyć się wołać mnie mamą.- Burknęłam do szkraba, którego trzymałam za rączkę.
-Czemu? Jesteś przecież moją mamą!- Jęknął oburzony chłopczyk.
-Nie jestem! Dlaczego nie możesz nazywać mnie nooną? Przecież jesteśmy rodzeństwem. Jeszcze sobie Chan pomyśli, że jestem młodą samotną matką.- Parsknęłam także oburzona. Całą powrotną drogę wykłócałam się z malcem by przestał nazywać mnie mamą, jednak nie wygrałam. Tak bywa z dziećmi. Miejmy tylko nadzieje, że brunet tego tak nie odbiera.



CDN <3

2 komentarze:

  1. Dzisiaj też jadłam lody! :D Dobrze, że przyjaciółka mnie tak nie rozpraszała jak Chanyeol w tym rozdziale. Rozdział bardzo przyjemny ;)

    OdpowiedzUsuń